Wraz z początkiem nowego roku rozpocząłem pracę w lokalnej firmie specjalizującej się w produkcji sprzętu AGD. Jestem pracownikiem na produkcji i moja dzienna norma to dziesięć godzin pięć dni w tygodniu.
Obecnie pracuję już pół roku.
Ostatnio strasznie się zdziwiłem, ponieważ okazało się, że mój pracodawca wysyła mnie na przymusowy urlop. Był to dla mnie wielki szok, bo nigdy się nad tym nie zastanawiałem czy pracodawca może wysłać pracownika na urlop. Postanowiłem porozmawiać z moimi kolegami z pracy, czy taka polityka urlopowa jest im znana czy po prostu taki zaszczyt spotkał tylko mnie.
Okazało się, że każdy pracownik firmy ma możliwość wypisania urlopu do kwietnia, jeżeli tego nie zrobi wtedy nasz kierownik wysyła pracownika, wtedy kiedy mu pasuje. A jako, że ja pracuję tylko pół roku i nikt mnie o tym nie poinformował, a ja w sumie sam też nie chodziłem i się nie pytałem, bo gdzie po trzech miesiącach pracy miałby mi przyjść do głowy urlop takowego podania o urlop nie złożyłem.
Byłem rozczarowany i zrozpaczony, ponieważ moja żona była w ciąży i miała wyznaczony termin na listopad i nie ukrywam na ten okres planowałem wykorzystać przysługujący mi wypoczynek, aby jej trochę pomóc i odciążyć w opiece nad maleństwem. Bałem się zgłaszać jakieś zażalenie do kierownictwa, ponieważ pracy szukałem przez bardzo długi czas i bałem się, że jak będę zgłaszał sprzeciw i będę się sprzeciwiał to po prostu mnie zwolnią, a wiadomo w drodze jest syn, więc zapewnienie rodzinie godnego bytu zależ ode mnie jako od głowy rodziny.
Chodziłem więc ze spuszczoną głową, zrezygnowany i gotowy żeby się poddać nawet nie podejmując próby wali o swoje. Mało się odzywałem w ostatnim czasie, co w końcu zaniepokoiło moich kolegów z hali, więc podjęli próbę rozmowy ze mną. Oczywiście im wyjaśniłem o co chodzi, na co oni zareagowali śmiechem, co mnie zdenerwowało, że ja im o tak poważnych sprawach, a oni się ze mnie wyśmiewają. Jak mi później wyjaśnili, każdy pracownik ma prawo do zadecydowaniu o połowie swojego urlopu, więc spokojnie mogę iść i przesunąć sobie połowę wolnego na dogodny dla mnie termin, bez żadnych konsekwencji. Nie taki więc wilk straszny jak go piszą,